Od czasów wikingów aż do końca XIX wieku na Islandii budowane były charakterystyczne domy – trochę ziemianki, ale nie do końca, trochę drewniane chatki jak w polskich skansenach, ale też niezupełnie. Z pomocą drewna, ziemi, kamieni, gałęzi, a przede wszystkim torfu, islandczycy budowali niesamowite konstrukcje – połączenie kilku domów. Pod ziemią, korytarze prowadziły od domu do domu, od pokoju do pokoju, tworząc labirynty oraz małe miasteczka. W takim jednym mieście-ale-nie-mieście mieszkało przeciętnie około 18 osób.
Islandia pełna jest do dzisiaj takich torfowych domków. Wiele z nich niszczeje na wietrze i mrozie, inne służą jako piwniczki, a te bardziej okazałe przekształcane są na muzea i skanseny. Dzisiaj odwiedziliśmy torfowe miasteczko w Grenjaðarstaður. I znów okazuje się, że w tym kraju nawet torf może być ciekawy i podają do niego kawę/herbatę w cenie biletu (18 zł od osoby, a biletów studenckich brak). Z zewnątrz domy wyglądają uroczo i malowniczo, natomiast w środku są tajemnicze – jak z innego świata. Marcin mi tutaj podpowiada przez ramię, że ciężko to opisać, chyba właściwie się nie da. Dlatego jedyne co mi pozostaje to pokazać Wam trochę zdjęć, które przecież i tak nie oddają uroku hobbickich, zielonych dachów.
Korytarz pomiędzy poszczególnymi pomieszczeniami i budynkami |
Modele dłoni i nóg były pomocą przy dzierganiu rękawiczek i skarpet w owczej wełny |
Prześliczna XIX-wieczna masielnica |
Mamy też kolejny konkurs. Ostatni wygrał Konrad Rydel, bo rzeczywiście na zdjęciu widoczne są wielorybie fiszbiny. (Konradzie, możesz teraz zamówić u nas swoje zdjęcie-nagrodę)
Ten będzie trudniejszy. Zdjęcie i znów to samo pytanie: CO TO JEST I DO CZEGO SŁUŻY(ŁO)?
Co to jest i do czego służyło? |
Jutro wyruszamy w dalszą drogę. Odezwiemy się, jak złapiemy gdzieś internety.
Czołem !
Czołem !
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZosiu, przez przypadek usunął nam się Twój komentarz. To niestety nie jest model - można zgadywać dalej !
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMamo..? Napisz coś. Jestem pewna, że zgadniesz !
UsuńCóruś, jak na to patrzę, to prawie jestem pewna, że jest to barani pęcherz. Po uboju barana wyciąga się taki z jego wnętrza i przez słomkę wdmuchuje do środka powietrze. Potem zawiązuje się tak jak balonik,żeby powietrze nie uciekło, wiesza się gdzieś w ciepłym miejscu, aby obsechł i jest z tego zabawka dla dzieci. Coś na kształt piłki lub balonika, który można podbijać samemu lub odbijać z kimś. Sama bawiłam się takim będąc dziecięciem [Babcia robiła nam takie cacka]Myślę, że może to również służyć jako pojemnik na wodę.Co Wy na to? Buziaki!!!!
OdpowiedzUsuńOwszem, to jest pęcherz. I owszem - wykorzystywano go do tego, o czym napisałaś, ALE nie w tym przypadku. Nie jest to poprawna odpowiedź, bo w islandzkich domach (a już na pewno w tym, o którym piszemy) robiono z niego coś innego.
OdpowiedzUsuńDamy Wam podpowiedź:
Ta rzecz była wykorzystywana dokładnie w tej postaci, w jakiej pokazana jest na zdjęciu (nikt jej nie dotykał, nie przenosił - po prostu sobie wisiała) i służyła do prognozowania pogody. W jaki sposób i prototypem jakiego przyrządu jest ten pęcherz ?
To miernik wilgotności
Usuń