Strony

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Jökulsárlón

Ranek powitał nas pełnym słońcem i temperaturą, której nie powstydziłaby się upalna Polska. Nagotowaliśmy sobie menażkę owsianki i siedząc przed naszym musakotem wpadliśmy na pomysł zorganizowania konkursu: NA CZYM SIEDZĘ (zdjęcie poniżej) ? Zwycięzcę obdarzymy prezentem - kawałkiem zastygłej lawy albo najpopularniejszym islandzkim batonem. (odpowiedzi w komantarzach)
Stefa



Zagubieni w czasie, dowiedzieliśmy się, że przecież jest niedziela i wszystkie sklepy są pozamykane. Sklepy i warsztaty samochodowe, więc do Höfn nie ma co jechać. Nota bene, Höfn czyta się Hep z półniemym n. Pojechaliśmy więc w drugą stronę do Jökulsárlón a właściwie Breidamerkursandi. Jest to zatoka do której "wpada" jęzor lodowca. Zatoka więc jest pełna dryfujących kawałków lodowca (największego w Europie - Vatnajökull).

Jökulsarlon. Z tyłu jęzor Vatnajökull.
Zimny wiatr od lodowca skutecznie nas wyziębił, więc szarpnęliśmy się na "Seafood Soup", która okazała się bardzo droga, bardzo dobra i bardzo słona.  Jej nielegalna dokładka już tylko bardzo dobra i bardzo słona. Bułeczki też zawsze spoko. Ze słonym islandzkim masełkiem. Poszliśmy na drugą stronę zatoki a tam...

 ...czarna plaża pełna ogromnych kawałów lodu. w tle góry. Absurd.
Marcin

Żeby w Polsce pojechać nad morze, trzeba mieszkać nad morzem albo wsiąść w samochód i tam pojechać. Żeby być w górach - trzeba jechać na południe. Żeby posiedzieć w namiocie nad jeziorem - trzeba najprawdopodobniej pojchać na Mazury. Na Islandii nie ma takiego problemu. Chcesz być w górach? - proszę bardzo, są wszędzie. Chcesz posiedzieć na plaży? - nie ma problemu, wystarczy przejść na drugą stronę ulicy. Jeziorka? Do wyboru do koloru - zimne, ciepłe.
Żeby jednak nie było tak kolorowo: czarne islandzkie plaże nie zachęcają do wylegiwania się na piasku, a woda jest zimna jak pierun jaśnisty. Góry są trudno dostępne i nieprzystosowane do górskich wędrówek. A jeziorka są albo lodowate, albo woda w nich wrze, albo są pełne turystów, albo ewentualnie skutecznie strzeżone przez Islandczyków, którzy niechętnie pokazują gdzie są hot poty.

Marcin pokonuje złowrogie fale, lód i chmury
Dla ludzi, którzy lubią imprezy, smażing, plażing i inne tego typu historie, Jökulsárlón byłoby zapewne ładnym, niespotykanym w innych miejsach Europy, aczkolwiek mało interesującym miejscem na mapie świata. Dla mnie było niesamowicie magiczne. Siedzieć na tej plaży to jak siedzieć na innej planecie. Patrzeć na fale odbijające się o turkusowe fragmenty lodowca, to jak być na sesji u jakiegoś hipnotyzera (istanieje coś takiego?). Cudowności.


Jutro ma padać, więc nie do końca wiadomo co nas czeka. Wiadomo, że będzie mokre. Dobrej nocy.
Stefa

9 komentarzy:

  1. Stefa siedzi na kamieniu albo na pieńku, jakimś ściętym drzewie.

    OdpowiedzUsuń
  2. 40WDH bliżej, ale jeszcze nie to. Gramy dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. CZASZKA SMOKA. ewentualnie krowia miednica :(((

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chyba wiem, ale nie będę psuł zabawy. Licze na to, ze my i bez tego dostaniemy batona i kawalek lawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. tak czy siak przywieźcie trochę lawy, za samo czytanie bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Niewątpliwie na jakichś starych kościach. Podejrzewam, że za życia były częścią wieloryba albo mamuta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. to ewidentnie jakiś kręg z kręgosłupa jakiegoś słodkiego i wielkiego zwierzaczka, wcale bym się nie zdziwiła, a że wszystkie opcje już były to głosuje na orkę :)

    OdpowiedzUsuń