Trasa do Landmannalaugar [landmannalojgar] jest znacznie mniej ciekawa niż do Askji - nie ma brodów ani tak spektakularnych zakrętów i wzniesień. Za to widoki ma znacznie lepsze.
nasz dżipo w księżycowym krajobrazie |
Tuż przed wioską był jeden bród i wreszcie mogłem zrobić zdjęcie naszej przeprawy. Stefa i Grzesiek w środku. Ja i Kamila robimy zdjęcia. |
W końcu naszym oczom ukazało się wielobarwne skupisko namiotów, chatek i baraków.
Marcin
Pole namiotowe w Landmannalaugar wygląda jak himalajska stacja wypadów w góry (nigdy nie byłam w Himalajach). Widać, że docierają tam tylko ci, którym zależy na prawdziwych, niezbyt turystycznych doznaniach i obcowaniu z naturą. Dziką i nieokiełznaną. Góry są przepiękne. Przecudowne oraz niezwykłe. Wygooglujcie je sobie, pomonóżcie swój zachwyt nad tym, co zobaczycie na zdjęciach razy tysiąc, a i tak wynik Waszego mnożenia nie będzie zgodny z tym, co my możemy tutaj oglądać.
Stefa
Marcin
Razem z Kamilą i Grześkiem poszliśmy na małą wycieczkę
w góry.
Natomiast przed snem wpadliśmy na kąpiel w gorącym strumieniu.
Nie wiem jak to się stało, tak nagle i niespodziewanie, wbrew moim
wszelkim oczekiwaniom, że znalazłam się w raju na ziemi. Tym, o
którym pisze się tylko w książkach. Góry, piękna dolina, gorąca
woda, temperatura powietrza: pięć stopni, czysta woda, gigantyczny
księżyc nad nami, szemrzący wodospad i unosząca się para wodna –
to wszystko jakieś takie absurdalne i nierzeczywiste.
Kumulacja całego tego piękna w jednym miejscu wydaje się być czymś, co nie ma prawa istnieć. A jednak. A my mieliśmy szczęście znaleźć się w samym jego centrum.
S.
Ekipa ze srebrnego dżipa |
Następnego dnia Grzesiek i Kamila pojechali do "jedynki" a my poszliśmy w Góry. Z Landmannalaugar do Þorsmork jest poprowadzona czterodniowa piesza trasa opisana w Lonely Planet jako "one of the best hikes in the world". Niestety pogoda pozwoliła nam tylko na dwa dni. W zasadzie to w ogóle nam na nic nie pozwoliła, ale ulegliśmy jej dopiero drugiego dnia. Tyle zdjęć co zrobiliśmy to wrzucamy. Reszta to mgła, deszcz i wiatr.
Laugarvegur to nazwa tej trasy. Hraftinnusker to "schronisko" na szlaku. |
Stefka i łowce. |
"To moje zdjęcie. Jest śliczne." Stefka |
Stefka kosmonauta. |
Pole namiotowe przy Hraftinnusker i zagrody przeciwwiatrowe. |
Z Hraftinnusker do Alftavatn:
Wiatr od 12 m/s do 18 m/s. Schronisko Alftavatn jest położone przy drodze "f", czyli drodze tylko dla pojazdów 4x4. Stamtąd zabraliśmy się więc autobusem 4x4, przekraczając liczne brody i inne atrakcje.
Tak wygląda przekraczanie rzeki autobusem. |
Autobus wysadził nas już przy głównej islandzkiej drodze - "jedynce", skąd chcieliśmy się zabrać do Vik (80km), ale trafiliśmy na samochód, który jechał do Hali (400km). Więc pojechaliśmy do Musakota. I tak zatoczyliśmy peeełne koło.
Marcin
Z mojej strony wyglądało to mniej więcej tak, że marsz z plecakiem w deszczu, wietrze i potwornie niskiej temperaturze były jednym z największych koszmarów, ale widoki, towarzystwo Marcina i ciepły obiad w schronisku górskim rekompensowały wszelkie zło tego świata. Schroniska na Islandii działają zupełnie inaczej niż nasze ukochane polskie schroniska górskie - nie działają jak schronienie, jak azyl, każą płacić sobie niesamowite pieniądze za nocleg lub choćby skorzystanie z kuchni, a ci którzy nocują na polu namiotowym mogą co najwyżej wejść do przedsionka. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia ! Oczywiście obsługa jest przemiła, pomocna, a sama chatka ma prawdziwy wysokogórski klimat.
Trasę w Landmannalaugar polecam absolutnie każdemu, ale raczej tylko i wyłącznie wtedy, kiedy prognozy przewidują ładną pogodę. W innym wypadku największa przygoda może zamienić się w największy koszmar.
Miło jest wrócić do Hali, do Krzyśka i Ady, do całej Gypsy Family w Musakocie. Dziękujemy Kamili i Grześkowi za podwózkę, a przede wszystkim super towarzystwo. Mamy nadzieję, że spędzicie ten tydzień jak najlepiej i czekać na Was będą tylko miłe zbiegi okoliczności.
Do zobaczenia wkrótce,
Trasę w Landmannalaugar polecam absolutnie każdemu, ale raczej tylko i wyłącznie wtedy, kiedy prognozy przewidują ładną pogodę. W innym wypadku największa przygoda może zamienić się w największy koszmar.
Miło jest wrócić do Hali, do Krzyśka i Ady, do całej Gypsy Family w Musakocie. Dziękujemy Kamili i Grześkowi za podwózkę, a przede wszystkim super towarzystwo. Mamy nadzieję, że spędzicie ten tydzień jak najlepiej i czekać na Was będą tylko miłe zbiegi okoliczności.
Do zobaczenia wkrótce,
Stefka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz