Strony

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Z Hali do Myvatn

Dużo się zdarzyło. Na początku nie pisaliśmy, bo były dwa dni deszczu, a potem przez dwa dni nie mieliśmy internetu.

Dwa dni lało. próbowaliśmy robić małe wycieczki, ale z marnym skutkiem. Dopiero wczoraj zdecydowaliśmy wyjechać z Musakota. Dalej na północ. Jechaliśmy najpierw z jakimiś mało rozmownymi Islandczykami, potem z Przmiłą Panią hodującą konie. Wreszcie była to odpowiednia osoba, żeby odpowiedzieć nam na pytanie: po co na Islandii tyle koni? Jest ich naprawdę mnóstwo. Otóż w zasadzie po nic. Część z tych koni nigdy nie pracowała. Po prostu cały rok galopują sobie po zielonych Islandzkich pastwiskach. Część przez cały rok, łącznie z zimą. Tyle o kucach Islandzkich. Potem wziął nas pewien Niemiec z własnoręcznie wykonanym vanem? Camperem? Sami oceńcie.

Stefa i Van
Pan był samolociarzem i wiózł za sobą coś na kształt małego samolotu. Oprócz tego dał nam spaghetti, a my mu herbatę.

samolot pana samolota

Pan Samolocik był super i wysadził nas gdzieś. Natomiast to co spotkało nas po nim... O tym opowie Stefka.

Marcin

Po nim spotkaliśmy Szwajcarów i ich jeszcze lepszy samochód ! Land Rover Defander z własnoręcznie wykonanym wnętrzem, który był na rajdzie dakar 2012 ! Było w nim absolutnie wszystko - kibelek, rakieta kosmiczna, ekspres do kawy, łóżko, kuchnia, maskonur, telewizor i całe życie. Janette i Michael bardzo nas polubili, a my bardzo polubiliśmy ich, więc postanowiliśmy pojechać razem na nocleg, a następnego dnia pójść razem na wycieczkę. Przejechaliśmy razem ze Szwajcarami w sumie jakieś 300 km i to właśnie dzięki nim wylądowaliśmy na północy Islandii w dwa dni.
ekipa z czarnego dżipa

Pierwszego dnia nie mieliśmy zbyt wiele miejca i gnietliśmy się jak sardynki...
...ale dzisiaj to już zupełnie spokojnie można było w nim spać.

My daliśmy Szwajcarom herbatę, oni nam espresso, my im swoje towarzystwo, a oni szwajcarskie pierniki, my im swój numer telefonu, a oni nam kanapki z łososiem. W ogóle zrobiło nam się tak rodzinnie, swojsko i wcale nie chcieliśmy się z nimi rozstawać. To były bardzo przyjemne dwa dni w bardzo wypasionym samochodzie.

Teraz przydałby się Marcin, żeby opowiedzieć Wam trochę o geografii i niesamowitościach, które mieliśmy okazję ostatnio oglądać. Ja mogę jedynie powiedzieć - zupełnie nienaukowo - że tu, gdzie dziś jestem, jest najpiękniej na świecie. Tyle barw i tak niesamowite widoki, że aż mi głupio to opisywać, bo zwyczajnie - nie da się. Zielenie, fiolety, czerwienie, żółcie, pomarańcze, turkusy, błękity, szarości, brązy i cała paleta barw mieni się, miesza i wypełnia całą przestrzeń (a jest jej tu wiele).

Stefa

A jest tak niesamowicie, bo Islandia leży w strefie subdukcji, czyli tutaj rozchodzą się płyty tektoniczne. Dlatego tak dużo tu wulkanów i wszystkiego co z nimi związane. Na przykład taki Hengifoss, wodospad, który obejrzeliśmy dziś z kumplami Szwajcarami.

Lawa, która zastygała uformowała takie sześciokątne kolumny. Dlaczego idealne, sześciokątne kolumny? Nie mam pojęcia. Są suuuper.

Albo takie pola geotermalne. My nazywamy je bulgotkami. Szwajcarzy wysadzili nas w okolicach jeziora Myvatn. Tu dokładnie przebiega strefa subdukcji i tu jest najwięcej gorących niesamowitości, więc uznaliśmy, że zrobimy sobie do nich krótką wycieczkę. Oto i one:
Na przykład taki gorący grzyb, z którego bucha para i wybulgiwuje woda.

Na bulgotkach wszędzie dymi ziemia

Po lewej jedynka, po prawej bulgotki

Teraz czas na małą dygresję. Kiedy jeździ się po Islandii, cały czas ma się w podświadomości, że po prawej stronie jest cywilizacja, woda i życie, a po lewej jest Interior. Dziki, oschły, niezamieszkany, bezkresny. Wzbudza lęk. W całym interiorze, nie ma ani jednego sklepu, asfaltowej drogi czy chociaż domu, w którym mieszkają ludzie. To kraina, gdzie naprawdę można zginąć.


Musimy już kończyć, bo się zamyka nasza wifidajnia. Jutro pewnie też uda nam się zablogować. Do usłyszenia.

Marcin
P.S. Tak bardzo zmarzł mi tyłek, że prosimy o przysyłanie pieniędzy, dzięki którym będziemy mogli się wykąpać w turkusowych, gorących jeziorach-basenach. Pogoda nas nie rozpieszcza, a w nocy temperatura spada do 4 st. przy wietrze 50 km/h.
Stefa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz