Strony

środa, 14 sierpnia 2013

Askja

Wczoraj nie udało się nam nic napisać. Dlaczego? Na tym polega cała magia autostopa. Można sobie planować śliczne wycieczki, a koniec końców o tym, gdzie się pojedzie decyduje pierwszy samochód. Tak było wczoraj. W planach był wodospad Selfoss i Dettifoss, ale pierwszy samochód (który się zatrzymał) jechał do Askji, czyli w interior, do krateru wulkanu, drogami wyłącznie dla 4x4 z powodu licznych brodów. I jak tu nie skorzystać? Skorzystaliśmy.

Marcin


Naszymi dobroczyńcami była młoda parka. Lowa - blondwłosa Niemka i Ahmed - chłopak z Arabii Saudyjskiej, którzy wcześniej sami byli autostopowiczami (wypożyczyli samochód tylko na kilka dni). Chyba nie spodziewali się, że podczas wycieczki do Askji, będą im towarzyszyć turyści z Polski. Nie wydawali się zachwyceni tym, że z nimi ciągle jesteśmy, chociaż oczywiście byli dla nas bardzo mili.

Interior okazał się być czymś naprawdę kosmicznym. Mówi się, że ta część Islandii to jak podróż na księżyc i chyba nie jest to wielkie przekłamanie. Właściwie absolutna prawda. Taka tam cisza, taki spokój... ogromne przestrzenie, wielka pustka.
Droga prowadziła nas pokrętnie, biegła raz w górę, raz mocno w dół. Dzień był piękny i niebo przejrzyste. Nie mam pojęcia jak właściwie ubrać to w słowa. Dla mnie to było po prostu Wielkie Szczęście.

Stefka

Gdzieś koło drogi F88, czyli tej, która wiedzie do Askji, astronauci NASA ćwiczyli lądowanie na księżycu. Niestety nie wiedzieliśmy gdzie, ale krajobrazy wszędzie były mocno księżycowe. Już sama jazda była przygodą. Górki, dołki, drifty, przeprawy przez rzeki ekstra furą 4x4.

Wszystko co wjeżdża w interior musi być 4x4. Islandczycy więc mają samochody 4x4, autobusy 4x4, ciężarówki 4x4.

 W połowie drogi do Askji zatrzymaliśmy się przy Herðubreið, o której mówi się, że to najpiękniejsza góra na Islandii. Wygląda jak tort:
 Herðubreið. Ponoć najpiękniejsza góra na Islandii.

Pod Herðubreið był domek tutejszych rangersów. Samotny domek, w tle interior, strumień i powiewająca na maszcie flaga Islandii. Brakowało tylko hymnu. Islandzko - epicko.


 Okej, tu już nie powiewa, ale wcześniej powiewała. Serio.
Marcin
Po niemalże sześciu godzinach offroadowej podróży dotarliśmy do celu. Do legendarnej Askji - wulkanu, który wybuchł niecałe 150 lat temu i uformował wszystko to, co dzisiaj możemy oglądać w tamtym rejonie. Wyobrażacie sobie? To wszystko jest tak młode ! Niesamowite.
Kaldera wulkanu składa się z dwóch jezior - Öskjuvatn i Víti. To drugie powstało w wyniku erupcji w 1875, mieści w bardzo głebokim kraterze (zdjęcia nie oddają tego, jak bardzo) wypełnionym ciepłą, siarkową wodą o charakterystycznym biało - turkusowym kolorze i przezroczystości mleka. Śmiałkowie, którym udało się dotrzeć do Askji mogą się w nim wykąpać (tradycja nakazuje nagą kąpiel). My zostaliśmy takimi właśnie śmiałkami. Woda była ciepława - miała ok. 20-25 st. C przy temperaturze powietrza ok. 10 st.


Szczerze mówiąc znacznie większe wrażenie robi Víti niż Öskjuvatn, bo wygląda bardziej bajkowo, a ściany krateru sprawiają, że człowiek naprawdę czuję respekt wobec przyrody i sił natury.



W tym miejscu bardzo chętnie wstawilibyśmy Wam nasze zdjęcia z lądowania na księżycu, ale tak się składa, że internet mamy bardzo słaby, więc zrobimy to kiedy indziej. Być może dopiero po powrocie do Polski uda nam się nadrobić wszystkie zaległości.

Do Myvatn wróciliśmy późno w nocy. Bardzo zmęczeni i głodni, ale niesamowicie szczęśliwi. Miłym zbiegiem okoliczności,  udało nam się w jeden dzień pokonać trasę, którą chcieliśmy zrobić zupełnie kiedy indziej i w znacznie dłuższym przedziale czasowym.

Droga powrotna
My i nasi dobroczyńcy - Lowa i Ahmed. Nocna jakość pozostawia wiele do życzenia, wiemy to.
Stefania
Dzisiejszego dnia wróciliśmy do pierwotnego planu i pojechaliśmy do Selfoss i Dettifoss, czyli wodospadu o największym przepływie w Europie. Robi wrażenie? Na nas zrobiło.




Przyjechaliśmy, zobaczyliśmy, jak prawdziwi turyści i pojechaliśmy do Husaviku. W tutejszej zatoce można zobaczyć wieloryby. Jak nam się jutro uda to damy Wam znać, a na razie idziemy spać.
Marcin

1 komentarz: